29 maja 2019

Wywiad z Piotrem Orzechowskim ‘Pianohooliganem’

Wywiad przeprowadzony w dniu 29 maja 2019 roku przez autorkę na potrzeby pracy licencjackiej

"Prostota formy w twórczości Henryka Mikołaja Góreckiego w oparciu o Koncert na klawesyn (lub fortepian) i orkiestrę smyczkową op. 40. Analiza formalna i wykonawcza".
Praca napisana pod kierunkiem wykł. Janusza Olejniczaka na
Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.

 

 

 

Jagoda Stanicka
Jesteś pianistą jazzowym tworzącym głownie swoją muzykę, lecz często również wykonujesz utwory klasyczne. Skąd pomysł, aby zagrać Koncert op. 40 Góreckiego i jak wyglądały przygotowania? 


PIOTR ORZECHOWSKI
Jest dzisiaj problem z definicją tego kim jest pianista jazzowy, bo można odwoływać się do określenia historycznego albo patrzeć na współczesny stan. w naszych czasach cenimy chyba najbardziej improwizatorów z klasycznym wykształceniem i otwartym podejściem do języka jazzu. Ktoś taki przypominał będzie XIX-wiecznego pianistę klasycznego, który był improwizatorem w sensie ścisłym – to coś zupełnie innego od dzisiejszego interpretatora dzieł klasycznych. Pojęcia więc mieszają się. Dla mnie wykonywanie muzyki klasycznej jest na przykład naturalne i ciężko byłoby mi sklasyfikować się według nieaktualnych już określeń. Koncert Góreckiego zacząłem grać w nieoczywistych okolicznościach, bo zaproponowało mi wykonanie go Motion Trio w aranżacji na zespół akordeonowy i fortepian. Ja zasugerowałem podmianę instrumentu na Rhodesa – nigdy nie słyszałem tego utworu w barwie fortepianowej. 

 

Właśnie. Wykonujesz koncert na instrumencie elektro–akustycznym, a czasem również na klawesynie. Jak to było przestawić się na inny instrument? Czy pracując nad utworem napotkałeś jakieś trudności? 
Rhodesa znałem już oczywiście wcześniej, wykonywałem na nim koncerty klawesynowe Bacha, ostatnio też utwory Zygmunta Krauzego czy Alka Nowaka. Samo brzmienie nie jest zbyt selektywne, ale ciekawy jest jego dodatek w postaci stuków i wszelkich brudów mechanizmu, które zawsze staram się amplifikować. Koncert Góreckiego jest wymagający kondycyjnie – myślę, że zgodziłoby się ze mną w tym względzie wielu solistów. Zwłaszcza druga część potrzebuje odpowiedniego podejścia, żeby nie przeciążyć rąk od ciągłych repetycji akordowych. To nie są jednak rzeczy nie do przejścia i wykonywanie tego utworu zaliczam do przyjemnych momentów. Trzeba jednak objąć to dzieło jakby z lotu ptaka, przeżywając je nie takt po takcie, lecz bardzo długimi fragmentami, niemal całymi częściami, które są dla mnie jakby ciągłymi, napiętymi stanami emocjonalnymi. 
Pod koniec pierwszej części utworu przechodzisz płynnie do improwizacji wykorzystując elementy, motywy tego Koncertu.

 

Dlaczego zdecydowałeś się na taki zabieg? 
Dla mnie jako improwizatora wydaje się to oczywiste, ale jak najbardziej można to uzasadnić też historycznie. Muzyka opowiada o życiu wewnętrznym człowieka, które jest pełne niestałości, zwrotów i nieoczywistości podejmowanych decyzji. Zawsze było tak, że im wierniej przekazywała prawdę o nas, tym przychylniej była przyjmowana, dlatego uważam, że naturalnym jej podłożem jest pewna logika improwizowania. Zapisana kompozycja uchwytuje improwizacyjne momenty, a robiąc to jednorazowo siłą rzeczy koncentruje się na pewnym perfekcjonizmie, który najlepiej aby wycelowany był w perfekcyjne oddanie stanu swobody. To wszystko było zrozumiałe dla świata muzycznego poprzednich epok, ale w dzisiejszej, osadzonej jeszcze w myśleniu akademickim, nie jest to oczywiste. Kadencja jest organicznym, spontanicznym przedłużeniem pewnej wypowiedzi, której tkanka nie powinna być brana za zaprojektowaną interpretację, a niemal za etyczną sytuację, dla której element odtwarzania i tworzenia na bieżąco są kategoriami wtórnymi.


Czy uważasz, że kompozytor zaakceptowałby Twój pomysł?

Górecki potrafił bardzo przemyśleć i zaplanować swoje utwory i raczej w jego twórczości nie znajdziemy miejsca na dowolność.
Dowolność jest zawsze ryzykowna. Ja w mojej dowolności staram się podlegać zawsze dyktatowi samego utworu, to dla mnie istotne. Mniej jest dla mnie ważne czy autor zaakceptowałby samą ideę, a bardziej co powiedziałby po usłyszeniu mojej propozycji. To też zależy które z wykonań by usłyszał, z jaką orkiestrą, na jakim instrumencie, no i oczywiście którą z moich improwizacji. Bez możliwości weryfikacji, trzeba zostać przy własnej intuicji.


Jak patrzy na taki utwór muzyk z pogranicza świata jazzu i klasyki? Czy taka muzyka jest Ci bliska? Powiedz co uważasz o pomyśle kompozytorskim i strukturze tego dzieła. 
Sam jestem sobie zdziwiony, że tak inspirujący okazał się dla mnie minimalizm. Wykonywanie utworów Reicha, Glassa, Riley’a, czy właśnie Góreckiego wpłynęło bardzo na mnie, na to jak gram i komponuję. Jednocześnie w swojej muzyce myślę zawsze żywiołem twórczym i modelowaniem go w czasie rzeczywistym – decyzje podejmowane są u mnie nagle, co często powoduje względne cięcia w narracji, raczej obce dla dzieł tych twórców. Ostatecznie każde muzyczne stanowisko, utwór, jest wyrazem jakiejś propozycji organizacji swojej wolności i jeśli potrafimy odczuć tę wolność to każda propozycja jej ograniczenia będzie interesująca. Górecki na przykładzie koncertu klawesynowego też pokazuje jakiś wycinek, logiczny przepływ podobnych sobie, swoistych stanów mentalnych, które według niego były warte przekazania. Nie udało się przekazać ich inaczej, niż właśnie poprzez pewną permanentność, powtarzalność, której ciągłość próbują wciąż zakłócić małe, nerwowe zerwania. To jakby małe bunty woli, które nie mogą, powiedzmy, że na mocy jakiegoś głębszego przekonania, wpłynąć na panującą niepodzielnie emocję. To bardzo ciekawa i sugestywna projekcja. 

 

Grywałeś lub grasz inne utwory Góreckiego?
Ostatnio przygotowaliśmy z Kubą Więckiem reinterpretację jego wczesnego utworu na skrzypce i fortepian. w tym wypadku traktujemy dzieło – Wariacje op. 4 – jako pretekst, a więc zmieniamy tekst biorąc pod uwagę tylko generalne wizje kompozytora na każde przetworzenie głównego tematu. Odwołujemy się więc do podstawowych, luźnych wyobrażeń, pomysłów, nie do samego tekstu per se. Poza tym zawsze uważałem tego twórcę za nierównego i nie było dla mnie oczywiste, że chcę się zajmować jego muzyką. Po jego wzlotach można jednak przyznać, że jest to postać wybitna, której nie wolno spuszczać z wzroku. Myślę, że to nie ostatni mój kontakt z jego dorobkiem.

JAGODA STANICKA

JAGODA

STANICKA

pianist

creator

  1. en

bio

music

events

blog

gallery

media

contact

made by Sawyer